piątek, 30 lipca 2010

To byl najbardziej durny z durnych pomyslów....

Zachcialo mi sie fotela! Nie powiem, ladny, podoba mi sie bardzo i super wygodny. No to co ja chce?
No zagracilam totalnie sypialnio - hobbistyczny pokoj. Nie myslalam ze on taki duzy. No zobaczcie.
To moja cala wolna powierzchnia,miedzy biurkiem jednym i drugim malutkim gdzie mam laptopa, i wsadzam fotel.

W tych szafkach mam moje przydasie, szuflady musze otwierac, nie da sie jak tak stoi fotel.
 A wiec jak "dzialam" musze go usunac.

Zaraz obok sa drzwi do lazienki i cale nie otworze, ale sie mieszcze. Na dluzsza mete bedzie takie przenoszenie uciazliwe. Na taki fotel potrzeba miejsca, obok lampa i stoliczek i mozna czytac sobie, bo po to go chcialam. Narazie bedzie tutaj, a potem? Nie wiem, moze pojdzie na dol?

a tak co nowego? A zrobilam sobie lampioniki z pergaminu na kieliszkach.

ten jest nowy, a ten juz byl.

A to serduszko ktore dzisiaj dostalam z wymianki. Ja wyslalam swie kartki pergaminowe a dostalam dwa serduszka.



To jedna z dwoch kartek ktore wyslalam.

I to tyle na dzisiaj, milego weekendu zycze Wam i dziekuje za wizyty i komentarze.

czwartek, 22 lipca 2010

Dzisiaj będzie długi post, o wszystkim...

Ktos, kto mnie odwiedza na obu blogach powie, ale ten Alojek zaniedbuje swoja "Chatke" Nie, nie zaniedbuje, poprostu prowadze podwojne zycie, no i mam dwa blogi. Pierwsza czesc, i ten blog, to zwykle zycie kobiety pracujacej, prowadzacej jednoosobowe gospodarstwo domowe. A wiec co tu pisac codziennie? Nawet nie gotuje codziennie w te upaly.
Natomiast to drugie zycie, och, to takie rajskie, kolorowe jak rajski ptak, tam codziennie cos nowego sie dzieje i pokazuje poprostu.

Ale i tu zawsze znajde cos do pokazania.

dzisiaj chce napisac przedewszystkim jedno  pomalowalam, pomalowalam te zakichane schody!
Nie wiem czy to przez przypadek, zaczynaly sie tasmy juz odklejac, albo herbatka spowodowala ze dostalam takiej energii, ze nie tylko schody pomalowalam.
Najpierw o malowaniu a potem o herbatce, bo to ciekawy temat.

Jak juz schody byly gotowe, to patrze na to brzydactwo

Wszystko juz biale a to takie nijakie, a szkoda wyrzucic bo sporo miesci, i dzieli czesc "zabalaganiona" od sypialnianej, w sumie tylko prowizorycznie, ale tak mi sie podoba. No i ciach waleczkiem na probe. Da sie malowac!

No i nie ladniej? Ta czerwona roza jest i bedzie tak dlugo az sie nie zniszczy. To jedna z niewielu prac mojej najmlodzej chudzinki, kiedy jeszcze dala " sie zmusic" do wspolnych wieczornych zabaw ze mna i ze starsza corka, ale to juz cale wieki temu.

Biezniczek, to moja jedyna taka praca, stara ale oszczedzam ja wiec sie trzyma. Nigdywiecej takiego haftu!


Oczywiscie przybyla jeszcze biala poduszeczka i troche inaczej wyglada moj kacik hobbistyczny, ale to pokaze przy okazji, czekam jeszcze na bialy fotelik, z wikliny. Nie mam ochoty zawsze w lozku czytac, szczegolnie teraz, a wiec fotelik. Jak go zmieszcze? Sama nie wiem, ale tym sie bede martwic jak juz bedzie.




Zostawmy teraz mieszkanie i przejdzmy do przyjemniejszych rzeczy.

Wspomnialam herbatke.


Naprawde nie wiem jak sie po polsku nazywa to ziolo. Jiaogulan - ziolo niesmiertelnosci. Czyzby to byl niesmiertelnik? Nie wiem. Wlasciwosciami przewyzsza gingo. Niestety to nie moja roslinka, tak pieknie rosnie u brata i wzielam od niego listki, moja stala na sloncu i zmarniala, od dzisiaj mam ja w domu, mam nadzieje ze odzyje.



Zalezy mi na niej, chce soku uzyc do moich kremow, a i herbatke chce pic bo, ma niesamowicie duzo wlasciwosci leczniczych. Tak jak wspomnialam, przewyzsza 4- krotnie wlasciwosci gingo.
Herbatka jest bardzo smaczna i chyba to ona dala mi tyle energi ze w ten upalny dzien, a bylo juz po 17-tej wzielam sie za farbe i do roboty!
Tak, sloneczko daje nam sie we znaki. Unikam bezposredniego kontaktu  z nim, ale czuje ze skora prosi o dodatkowe "posilki". Zmieszalam olejek rokitnika z organowym i jakis czas beda olejki w uzyciu. Do reszty ciala mam tr0che mniej "bogata" mieszanke na bazie oleju lnianego i kielek pszenicy.

Na poczatku blogowania pisalam, ze napisalam przed 3-ma laty artykul na temat moich kuchennych wyczynow.




Juz dawno nie zajmuje sie tak intensywnie tym tematem, ale dla siebie i kolezanek mieszam jeszcze te kremy, wlasciwie  to sie smieje czasami. Dopiero bylo glosno na temat drogich kremow, ktore obiecuje bogactwo Q10 a okazuje sie ze jest go w minimalnej ilosci. Smieje sie, bo moje kremy sa taniutkie, ale maja tyle Q10 ze widac go golym okiem( zolty kolor). No taniutkie moze nie, bo naprawde dobry jakosciowo Q10 kosztuje, ale wystarczy na dluzej niz drogie kremy.

To tyle na dzisiaj. Jak dostane fotelik to pokaze jak wyglada teraz moja" ewolucyjna" sypialnia. Bedzie to chyba ostatnia odslona, wiecej tu nie bede zmieniac.
Moze potem zejdziemy na dol, do pokoju ktorego praktycznie nie uzywam.
Zycze przyjemnej lektury, dziekuje za wizyty i komentarze.

środa, 14 lipca 2010

Agni - ogień trawienny

To upaly sa winne ze pracuje na zwolnionych obrotach. Faktem jest ze mimo tego, ze nie pracuje w pelnym wymiarze godzin, a roznie 4-6 to mimo to, upal daje mi sie we znaki. Gdybym byla troszke zgrabniejsza, nie byloby tak zle, a wiec cos trzeba z tym zrobic.
Nie jestem zwolenniczka diet jako takich, glodowek np. Nie, ja lubie jesc. Mam dobry srodek na zrzucenie paru kg, juz raz robilam ale nie konsekwentnie. Moja bratanica natomiast twierdzi ze nic jej nie pomoglo po porodzie dojsc do swojej wagi, nic, diety, sport itd, dopiero ten soczek., a przepis jest prosty.

Swiezy imbir pokroic w plasterki , wlozyc do sloika, zalac sokiem z cytryny i dodac lyzeczke zmielonego kminku.
Zazywac po pol lyzeczki przed jedzeniem.


Lubie niespodzianki, ale czasami....

O 20-tej dzwoni corka i oznajmia ze rano mam gosci, moj syn a jej brat jest w Holandii ( tam pracuje, mieszka w Polsce, jedyny z moich dzieci) i wracajac z synem tzn moim wnukiem( byl u tatusia na wakacjach) wpadna na dwa dni, a ze do corki jeszcze 200 km dalej to ona podjedzie! Jejku" w domu nie ma co jesc, no bo co mam robic za zakupy w tym upale jak ja sama w domu i jem glownie owoce i lekkie dania!
No ale sie cieszylam bo nie widzialam ich juz rok a jedzenie ..... cos sie tam zje w ta niedziele.
No i bylo fajnie, zjedlismy w Mc Donaldzie, ja nie, ja tam nie jadam, a w poniedzialek juz zrobilam zakupy.
Czas szybko zlecial, co to jest dwa dni.


Ciocia z bratankiem.

A tak po za tym to stwierdzilam nastepujaca rzecz.

No prosze sobie wyobrazic zone mowiaca do meza. Kochanie, trzeba pomalowac porecze przy schodach wiodacych do sypialni. Maz mowi" dobrze kochanie" i okleja wszystko co trzeba tasma i ........ i na tym koniec. Po miesiacu zona pyta "a czemu jeszcze nie pomalowane" a maz " czekam az bedzie cieplej, mozna okna otworzyc" no zona napewno cicho nie bedzie ale mija miesiac nastepny a oklejone schody juz napawde denerwuja i wsciekla zona " chciales zeby bylo cieplo!? jest cieplo ! na co jeszcze czekasz!?" a maz na to " kochanie, az sie troche ochlodzi!" co wtedy powie zona? mozecie sobie wyobrazic?
Wiecie dlaczego to napisalam? Nie mam meza, ale taka sytuacje , od kwietnia mam pomalowac te zakichane schody, czekalam na cieplo a teraz na zimno, wyglada to niezbyt ladnie a mimo to.... uroki zycia samej, ale, ale gdyby to mial zrobic maz bylaby awantura a powinno sie zastanowic czy slusznie awanturujemy sie o cieknace krany( rety, u mnie tez cieknie!), nie zrobione to czy tamto. Czy warto? Chyba nie, nadejdzie czas to sie zrobi. Ja tez zrobie, gdy nadejdzie czas. Napisze o tym.Slowo!

Na moim artystycznym blogu od marca odwiedzilo mnie przeszlo 10 tys.osob, a raczej mam 10.tys wejsc i z tej okazji zrobilam candy. Zapraszam.
Dziekuje za odwiedziny,komentarze. Chetnie je czytam.

sobota, 3 lipca 2010

Kwitnące wiśnie, porzeczki i całoroczne candy....

Ale jestem .... leniwa? Nie, nie jestem, tzn jestem, w tym upale jestem. Obiecuje pokazac moja kwitnaca wisnie i nie robie tego. A ona sobie kwitnie i kwitnie. Ale owocow nie bedzie.



Jesli ktos mysli ze to byla latwa praca, to sie myli. Moja corka potrzebowala na to 5 godzin, ja bym potrzebowala..... nie wiem, znacznie wiecej, o tak.




Ja w sumie inaczej sobie wyobrazalam uklad tych drzewek, no ale bylam szczesliwa ze zrobila tak jak zrobila. To fragment juz z przynajmniej kilkunastu czesci.





To juz gole galazki.




Calosc. i na koniec kwiaty



Nie zawsze mam tak jak bym chciala, ale mam co wyjdzie.


Upaly daja mi sie porzadnie w kosc. Jak sie ma troche faldeczkow to czuje sie strumyki splywajace, splywajace. Trzeba cos z tym zrobic. Na upal nie poradze nic, juz obejrzalam sobie dlugoterminowa pogode i ... zgroza, do 18 lipca upaly bez deszczu!!!!!!!!!!!!!!
Jutro robie sobie eleksir na dobre samopoczucie. Pokaze i napisze na co dobry.

A dzisiaj i wczoraj i przed wczoraj zrywam porzeczki, robie dzemiki, koktaile i zupki.










Makaron troche nieodpowiedni do takiego chlodnika ale , ale ja w soboty nie jezdze na zakupy, a po za tym samochodzik, staruszek, stal sobie u mechanika. Tym razem nie bylo dylematu, kupic przydasia czy ? hamulec. Wiadomo co, prawda? Z ciuchem bylaby inna sprawa.

A teraz zapraszam wszystkich chetnych na candy ktore trwa caly rok. Co i jak i dlaczego przeczytacie tutaj.
To gotowe kartki na wszystkie mozliwe okazje, wylosowany dalej zostaje w " maszynie losujacej" i ma dalej szanse. Ja mam rozne pomysly to  i czasami wylosuje dwie, a moze trzy?




Zapraszam.
Dziekuje za odwiedziny i pozostawione komentarze.