wtorek, 23 października 2012

Dlugo mnie nie bylo.

Nie tylko na blogu.

Trochę podróżowałam, właściwie pełne 2 tygodnie.
Nie wiele się tez zmieniło w mieszkaniu, chociaż.... no właśnie, wiszą lampy i firanki i  jest przytulnie.
Niebieski pokój, ten trzeci, na razie z nazwy jest niebieski i z kilku dodatków. To i tak duzo, nigdy nie miałam niebieskich pokojów, mimo ze to moj ulubiony kolor.

tak, albo tak.

i jeszcze niebieskie poduszki, do tego z niebieskim haftem.

A gdzie byłam?
trochę tutaj
czyli nam morzem, zdjecia miałam robione, nawet aparat pstrykał, tylko mnie na nich nie ma. No cóż, te które ja robiłam są beze mnie.


 a dorsz był pyszny.
i byłam tutaj

czyli w Poznaniu. Pogoda dopisała, bylo fantastycznie. Spotkania jak zwykle bardzo mile.
Pozdrawiam serdecznie.







wtorek, 25 września 2012

Nareszcie mam.

trwało to długo, bo prawie rok, zanim kupiłam odpowiedni chustecznik do tego pięknego ubranka. Ale takie sa tylko w Rosmannie a tego nigdzie nie miałam. Teraz mam. Te piękne frywolitkowe prace dostałam od koleżanki forumowej magry.
serduszko tez do tego należy.
Niestety wyszywane lawendy muszą poczekać , odłożyłam znowu wyszywanie na jakiś czas bo robię kartki świąteczne.

A dzisiaj idąc do centrum miałam czym oczy nacieszyć. Cały czas bylo tak.
a teraz stoi piękna fontanna.

To moja ulubiona promenada. Tędy idę do centrum, nawet jeśli nadkładam drogi.

Co mogę jeszcze pokazać? Grzybki z polskiej strony.



I wiecie z czego najbardziej się ciesze.? Nareszcie znalazłam kogoś kto powiesi mi lampy, wywierci dziury na "karnisze" choć to tylko rurki, nareszcie powieszę zasłonki.Jak to bywa czasami przez przypadek. Malują panowie na klatce schodowej okna, wiec spytałam czy prywatnie zrobił by to ktoś.  Okazało się ze to nawet ten który robił remont w mieszkaniu zanim się wprowadziłam. Ale się ciesze.

Pozdrawiam serdecznie.


wtorek, 11 września 2012

Poste restante, malinówki i moje wędrówki.

Witam Was w piękny, upalny wrześniowy dzień. Wróciłam właśnie z jednej wędrówki, a po południu będzie następna. Musze trochę odsapnąć. Tym bardziej ze to była "ciężka" wyprawa.
Tym właśnie rozpocznę tez posta, poste restante. Odkąd mieszkam na granicy, wszystkie polskie przesyłki przychodzą na poste restante, wszystkie cięższe, dla wysyłających po prostu taniej. Co tydzień pędzę na pocztę. Najczęściej autobusem..... no bo ten strach przed jazda siedzi w kościach.  Asia  najczęściej mnie goniła na pocztę, no bo nawet jadąc do mnie "zapomniała" i wolała poczta wyslac. Ale  autobus zajeżdża prawie pod polska pocztę...
Dopiero w sobote, Ineska, poinformowała  mnie ze muszę na pocztę," tylko jedz samochodem bo to ciężkie." Tak, ciężkie, 2, 3 ,4 kg? " nie, prawie 10kg."  Byłam pewna ze mnie wrabia, ale myślę może ogórki kiszone mi wsadziła do paczki? e, tam,po prostu tak mówi, ale..... ale po co ma mi tak mówić.? Pojechałam samochodem, na szczęście był wolny jeden parking, odebrałam ten ciężar, nie przesadziła, ale ogórków nie bylo.


Świeczki. Takiej gamy kolorów to nie miałam, no tak czy siak nie, ale nie malowałam w tak piękne kolory. Oj, ciesze się na woskowe prace. Zapewne niebieskie to sobie dla siebie rezerwujesz co?
Pudełeczko niebieskie tez dotarło do mnie, chyba już dotarło to poczta pantoflowa ze ostatni, hobbystyczny pokój będzie w niebieskiej tonacji, bo chociaż niebieski to moj ulubiony kolor to w mieszkaniu nigdy go nie bylo, a teraz będzie.
Agnieszko, bardzo Ci dziękuję.
Malinówki? bardzo lubię te pomidory, raczej w głębokich Niemczech nie do zdobycia, takie prosto z krzaków. A tu mam.

Kupiłam tez smalec i małosolne ogórki i wcale nie gotowałam obiadu. Mniam, pychota. ja z tych co lubią, takie proste, swojskie jedzonko.
Czyli bylo, poste restante, malinówki a teraz moje wędrówki.

Pogoda sprzyja spacerom. Każdego dnia poznaje nowe drogi dróżki, wciaz mnie zachwycają te piękne zabytkowe kamienice, wiem, to trzeba lubić żeby się tym zachwycać.
W niedziele wybrałam się  na spacer bez aparatu. Miałam zamiar iść na rynek, a nie wiedziałam ze tam znowu jakiś fest. Tym razem bardzo mi się podobały stoiska, wystawiany towar, bajecznie piękne niektóre wyroby. Nauczka? tak jak "noś parasol i przy pogodzie" tak noś aparat bez względu na to gdzie idziesz.

Przegapiłam przez to koncert Bacha, ( nie wiedziałam ze to dzień otwartych zabytków, które normalnie są nie dostępne),i ze z tej okazji właśnie, w kościele św. Piotra i Pawła, ze słynnymi organami słońca, odbywa się ten koncert.
Wybieram się jednak na coniedzielny koncert.
Żeby niczego już nie przegapiać, kupiłam sobie taki "terminarz" z ważnymi wydarzeniami.
Następne wydarzenie, to, długa noc muzeów. No, ja sama nie będę się szwendać po muzeach.Szkoda.



Artystycznie to tak nie wiele się dzieje, trochę szyje, trochę wyszywam. Zdecydowałam ze łazienka będzie jednak z lawendowymi dodatkami i tak powstają powoli rożne maleństwa. To pierwsza wykonczona rzecz.



Będą następne.


A regal zniknął z sypialni. Nie wrócił do pokoju dziennego, ale tam tez mi się nie podobał.

Jesienna kompozycja tez wygląda inaczej.


i na pewno zanim przyjdzie jesień to się znowu zmieni.

No cóż, ta zabawa w dom, spacery itd to piękny relaks, powoli jednak czas wracać do rzeczywistości. Praca sama się nie znajdzie, pierwsza próba nieudana, ale muszą być następne i następne. Urząd pracy oferuje..... zero , nic , nul. To jednak wiem, trzeba samemu.
Ale wiecie co? Wcale mi się nie nudzi, i co gorsze, podoba mi się tak. Wiem ze mogę sobie pozwolić jeszcze na 2 góra 3 miesiące tak beztroskiego życia, a wiec..... szukaj kobieto, szukaj.

To tyle na dzisiaj, wyszło tak trochę duzo.
Pozdrawiam Was bardzo słonecznie.







piątek, 7 września 2012

Troche zmian.

Właściwie nie wiele, chyba z dwa razy poprzestawialam pokoje, niektóre mebelki wróciły na swoje miejsce inne nie.
Sypialnia się zmieniła.
Regal z pokoju stoi teraz tutaj. Obok ta szafka tez jest nowa. Jak długo tak będzie? Na razie nie mam pomysłu, wiec może jakiś czas.
a tak bylo.

Chyba lepiej, ale ta szafka z prawej strony już w łazience i nie wróci, a IKEA daleko. Ale jak tak patrze na te zdjecia to widzę ze zmiany muszą być. Nie jestem zadowolona w 100 %.

Kuchnia to taka "ślepa kiszka", trzeba ja jakoś "rozweselić" Nie wiem dlaczego ale uparlam się na czerwony kolor, już meble chciałam takie, ale były o 300 € droższe, a wiec taniej będzie przemalować, mam nadzieje ze się za to nie weżnę.
ten kącik bardzo mnie denerwuje. Ten regal  o centymetr nie chce stać tak jak ja chce , czyli wzdłuż i musi tak, a musi, bo mam miejsce na niej do pracy.


Czyli jest nad czym myśleć, ale tylko dlatego ze właśnie stoi tak nieporadnie " na widoku", i ta plama na dole jest widoczna i niezmywalna, i nie podoba mi się to i już. Jakby nie bylo, ta kuchnia służy mi tylko po to żeby cos tam ugotować. A wiec na razie będzie tak.

Pokój zubożał o ten regal który jest w sypialni. Na to miejsce chciałabym jakiś stoliczek, albo niski regal,
Ścianą ze stołem ma szafkę z lazienki.Ale to pokażę innym razem.

Dzisiaj planuje wyjście do całorocznego sklepu świątecznego. Ten zamiar miałam w poniedziałek, ale jakoś tak chodziłam ze nie doszłam.
ale czy ten sklep nie jest piękny, jak w zamku.

Mozna tu kupić wszystko co potrzebne do dekoracji wnętrz, od koroneczki po zasłoneczki i inne pierdołeczki.



To tyle na dzisiaj. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.

sobota, 1 września 2012

Czy powinnam sie dziwić?

Chyba nie, a jednak byłam zaskoczona kiedy po 22 giej dostaje wpis na skypa , "jutro będę i poskręcam Ci te Twoje szafy."
No przyjęłam to tak, jak żart. Ale nie, Asia, jeszcze rano ciacho piecze i w drogę. W ciągu 24 godzin, przyjechała ( 400km), skręciła duza szafę na ubrania, ( nowa, wiec nie tak łatwo, ręcznie,sama), szafkę mniejsza, inne dokręciła i powiesiła w kuchni, sama, fotel do biurka, byłyśmy na spacerze wieczornym, spała  tez oczywiście.... i pojechała. 24 godziny, ile pracy , ale najważniejsze, to wiedzieć ze jest ktoś kto spontanicznie mimo swoich obowiązków i odległości jest w stanie pomoc. Asiu, dziekuje.. 
Ale wzięła pamiątkę.....odciski na palcach.

Pewna osoba powiedziała mi, masz prawdziwa przyjaciółkę. No tak, ale ja wiem o tym tez.

A ja dzisiaj stosownie do pogody za oknem , udekorowałam moja logie, jesiennie. To w zasadzie kącik, gdzie czytam, jak mi się zdarzy w ciągu dnia, albo pije popołudniową  kawę. Kwiat , bananowiec stoi nadal, to ten od sąsiada, ale on juz dawno wrocil, hmm. No niech stoi.

Świeczkę ozdobiłam tez jesiennie.To okno będzie chyba zawsze jakimś problemem dla mnie. Nie lubię okien bez zasłon, przynajmniej u siebie, u innych podoba mi się to. Ale jest pewne ze pod sufitem niczego zawieszać nie będę.Zastanawiam się jak umyje ta górna cześć okna, bo moja drabinka za mala.

Pozdrawiam cieplutko.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Miejski festyn.

Jeśli mam być szczera, to nie przepadam za tego rodzaju festynami. Jedyne co lubię, to niezliczone ilości stoisk czasami z ciekawymi wyrobami. Większość to jednak jedzenie i picie i to jest najczęściej oblegane. Czasami zastanawiam się czy to nie festyny obżarstwa. No cóż, jeść trzeba i na tym najlepiej się zarabia.
Święto miasta trwa 3 dni, ja wybrałam się dzisiaj na niedzielny spacer.
Od dawna nie miałam możliwości porządnie się ubrać i iść na spacer. To właściwie tez nie całkiem tak, ale ...
ale mieszkając w maleńkiej miejscowości nie chciało mi się ubierać żeby przejść się jedna ulica, a do lasu taki strój jest nieodpowiedni.

To tak trochę głupio samej sobie robić zdjecia, ale nie mam fotografa,a mam ochotę pokazać wam jaki piękny komplecik biżuterii koralikowej dostałam od Asi. Jak tylko go zrobiła, zaraz go zamówiłam, bo różowy i jakoś tak mi się bardzo spodobał. Właściwie to nie mam różowych ciuszków, jedynie ta bluzeczkę.



Byłam pewna ze pierścionka nie włożę, nie nosze tak dużej biżuterii, kiedy jednak wsunęłam go na palec wiedziałam ze będzie noszony. Chciałam go bo mi się podobał i myślałam ze będzie sobie leżał, a jest inaczej.
Wyjęłam z szafy torebkę, jest już prawie retro bo mam ja przynajmniej 20 lat i poszłam.
Oczywiście muzyka, teatry, karuzele i cale ulice rożnych stoisk...


Po drugiej stronie miasta, czyli w Zgorzelcu tez świętują.


Kupiłam sobie przewodnik, informator, po takim "bezmyślnym" zwiedzaniu, nastąpi przemyślane. Przeczytałam np.  ze w Görlitz znajdują się światowej sławy organy słońca, nigdy o nich nie słyszałam, ale chce je zobaczyć. To bardzo interesujące miasto, lubię zwiedzać, lubię historie wiec wiele przede mną.

Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.


sobota, 18 sierpnia 2012

Praga.

Praga to piękne miasto, jeden dzień tylko "połaskotał zmysły". Musi być koniecznie jeszcze raz.

Oczywiście wycieczka zakończyła się......"pokutą" i wogole przygodowo.

Wyjechaliśmy spóźnieni, no 3 kobiety czekały na jednego mężczyznę. To była spontaniczna decyzja dzień wcześniej, nie miałam czasu przygotować się w sensie takim ze nie wiedziałam co będę zwiedzać, kto gdzie rezydował itd. Lubie wiedzieć gdzie jadę, ale to można przeżyć. Po pierwsze myślałam ze do Pragi jest jakoś  tak blisko, a my jedziemy, jedziemy i jedziemy, w końcu się pytam to gdzie w końcu ta Praga? Okazało się, ze kuzyn wybrał drogę za darmo. Ok. to jedziemy i podziwiamy widoki. w trakcie drogi chciałam napisać smsa, ale.... zapomniałam komórkę. Trudno, przeżyję ale jakieś takie dziwne uczcie mnie ogarnęło, ale w razie czego ma ciocia albo jej wnuczka albo kuzyn i jest ok.

No to jesteśmy na Hradczanach.


 Musieliśmy tutaj się rozdzielić ponieważ trudno bylo o parking, wiec panie wysiadły.... ale co za problem, od czego są komórki. Znajdziemy się. Jak się okazało, ani ciocia ani wnusia nie wzięły komórek, Super.

Po Hradczanach, pojechaliśmy na stare miasto, ale mieliśmy szczęście, akurat wyjeżdżał samochód, i my ciach i mamy parking. Teraz przyjemność zwiedzania.

Oczywiście zdjęć mam duzo, bo jest co fotografować, ale to tylko kilka.

Piękne jest to stare miasto, naprawdę, jeden dzien to za mało.Jeszcze most Karola...

widok na Hradczany.

i teraz do samochodu, i do domu.

no tak, to nas czekało. Zaznaczam, nie ja bylem kierowca chociaż to moj samochód. Na szybie oczywiście karteczka z numerem telefonu i cóż, kuzyn wyciąga jedyna komórkę którą mamy i..... wyładowana. Tak wiec ruszyl na szukanie, policji czy telefonu czy ja wiem co , a ja patrze niedaleko nas stoi anglik z blokada. No wiec ja do niego i pytam, dlaczego nas ten zaszczyt spotkał. Oczywiście on już dzwonił po tych od blokad wiec tylko czekać. Okazalo się ze trzeba mieć ten bilecik do parkowania, ale ten zegar wogole dla ludzkiego oka nie widoczny, tylko czeskie samochody nie miały blokad. Taka imprezka to 500 koron. No trudno, przyjechali, anglika odblokowali wiec ich poprosiłam do siebie a oni chcą ode mnie 1000 koron i dokumenty. Miałam ze sobą, ale dla mnie to przeżycie bo pokazywałam je po raz pierwszy. Podwójna kara bo i bez zegara i na miejscu prywatnym, a tego to chyba i ten anioł by nie wiedział.


a kuzyna nie ma. My już nerwowe ze zaraz nam druga blokadę założą. No w końcu dotarł do nas, a my w żadnym wypadku nie chcemy serpentynkowej drogi wiec 12 € i na autostradę.

Mimo to, chce jeszcze raz do Pragi pojechać.

Pozdrawiam serdecznie.